poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Rozdział 139

Pod starym drzewem, w głębi Zakazanego Lasu, przesiadywało kilku uczniów w czerwonych barwach. Wśród nich znajdowała się między innymi Ginny wraz z Colinem i Nevilem. Spoglądano na siebie pochmurnie, zastanawiając się, co najlepiej zrobić, by przetrwać.
- Wiedziałem, żeby lepiej nie pojawiać się w Hogwarcie - mruknął Longbottom, na co Luna Lovegood uderzyła go w ramię.
- Nie mów tak. Jesteśmy jego jedyną nadzieją!
- Zakon nią jest - wtrąciła Maureen.
- Zakon? - prychnął Neville, podnosząc się z ziemi. - Jesteśmy skazani na Snape'a, ponieważ Dumbledore został zamordowany przez Bellatrix! Zakon nic nie robi. I nic już nie może zrobić. Zostawił nas samych, wypinając się na wszystkich dotychczasowych nauczycielach.
- Myślałem chociaż że Vincent okaże się dobrym ziomem - Rozległ się wśród nich głos Zabiniego. Czarnoskóry wyszedł z pobliskiego
zagajnika, mając za sobą Dracona Malfoya.
- Spieprzajcie stąd! - krzyknęła Maureen, podnosząc się z miejsca i celując w obu różdżką. Gryfoni spięli się, widząc wychylających się z lasu chłopaków. - Macie to, czego chcieliście wy i wasi jebani rodzice! Torturują teraz nawet was! - starała się trafić w czarnoskórego upiorogackiem, jednak chłopak wyczarował tarczę ochronną, odbijającą czar. - Ta wasza krew nie ma już nic do rzeczy! Jesteś gorszy, bo jesteś gorszy! Musisz stać się potworem jak oni, żeby walili w ciebie jeszcze mocniej! - W jej oczach zakotłowały się łzy. - Może przyprowadziliście jeszcze ze sobą profesora Rogera? On będzie pierwszy, który...
- Dasz wytłumaczyć? - przerwał jej Malfoy. Maureen zagryzła wargę, widząc jak ślizgoni wyjmują różdżki z kieszeni i rzucają pod jej stopami. - Pozwolisz czy będziesz dalej nakręcać tę dramatyczną scenkę, podkreślając wszem i wobec jak bardzo mamy przejebane i że, kurwa, myliliśmy się wszyscy!?
- Draco, właśnie robisz to samo - Zabini parsknął, przez co nawet Nevile uśmiechnął się delikatnie.
Maureen opuściła różdżkę.
- Jeden fałszywy ruch a znajdziecie się w jeziorze - zagroziła, na co ślizgoni skinęli głowami. Odwracając się w stronę drzew, wykonali zapraszający znak. Z lasu wyłoniło się jeszcze paru uczniów Slytherina.
- Są tu ci, którym nie baliśmy się zaufać. Większość niestety nadal wierzy... W Czarnego Pana. - przedstawił Malfoy, podchodzących uczniów. Była wśród nich Dafne Grengras, jednak pozostałych osób Maureen nie kojarzyła.
- Przepraszamy - rozpoczął Blaise. - I choć wina leży po stronie nas wszystkich, wiemy, że gdyby nie nasze ślepe zapatrzenie w starych, nie doszłoby do takiego rozłamu. - Przerwał, by zobaczyć jakąkolwiek reakcję. Gryfoni milczeli.
- Chcemy współpracy. - Wpuścił tlen do płuc. - Jeśli nie wierzycie, możemy powiedzieć przysięgę choćby i teraz. Ale wiedzcie, że to, co się zaczęło dziać w szkole, przytłacza nas wszystkich. Że Cruciatusy na kimkolwiek są nie w porządku i każdego, kto je rzucił, powinno się wsadzić do Azkabanu. Przyszliśmy, aby ustalić jakąś wspólną strategię. Może Gwardię Dumbledore'a jak na piątym roku? Zniszczyliśmy to wtedy, ale teraz wiemy, jak głupie to było z naszej strony. Hogwart nie przetrwa w takiej formie do przyszłego lata. Pomimo że to nasz ostatni rok, będą po nas następni. A ja będąc na ich miejscu nigdy nie poszedłbym do takiego miejsca. - Skończył i westchnął ociężale.
- Wierzycie nam? - spytał cicho Malfoy, a Maureen patrząc w jego szare źrenice dostrzegła w nich odcień ojca. Widziała w jego oczach emocje, których prawie nigdy nie zdradzał. Teraz jej na to pozwolił. Wierzyła, że mówił szczerze.
- Ja się zgadzam - powiedziała, podnosząc rękę.
Nastała cisza. Zabini rozejrzał się po zebranych, widząc w ich oczach wrogość.
- Ja się zgadzam. - Nevile nagle skinął głową.
- Ja też - mruknęła zaraz Luna i jeszcze kilka osób za nią.
- Ginny? - spytał Blaise. - Mamy mówić tę przysięgę czy...?
- Niech współpracują - prychnęła ruda. - Ale nie wymagajcie ode mnie, że po tych wszystkich latach zapomnę. Jedno przepraszam nie załatwi sprawy i nie zmieni naszej przeszłości. Wy i wasze rodziny skrzywdziły zbyt wiele osób, które kochałam. Zgadzam się, ale nie liczcie, że od razu potraktujemy was jako przyjaciół. Przyjaźń wymaga czynów nie ślepych zapewnień.
- Jest wojna. Myślisz, że nie będziemy mieli szansy udowodnić? - Uśmiechnął się Draco. Weasley odwzajemniła, robiąc miejsce obok siebie. Ślizgoni z ociągnięciem usiedli obok niej, a siedzący poszerzyli krąg, wpuszczając kolejne osoby.
- Jest tylko jeden problem z Gwardią - Maureen podjęła, kiedy wszyscy usiedli. - Wtedy uczyli nas Harry i Suzanne. Nie ma ich już w Hogwarcie, a nie wiem, czy wśród nas znajdują się osoby o zdolnościach podobnych do nich.
- Ja potrafię zaklęcia pojedynkowe - zgłosił się Draco.
- Ja w sumie mógłbym pokazać, jak wyczarować kilka barier ochronnych - zaproponował Blaise.
- Umiem wyczarować hologram! - zakrzyknął jeszcze ktoś.
- A ja... Chyba będę w stanie stworzyć nóż z niczego. Tak jak na zajęciach z profesorem Rogerem. - Nevile oblał się rumieńcem.
Maureen zbierała padające propozycję z entuzjazmem.
Wątpliwości budziła w niej jeszcze jedna rzecz. Gdzie należy trenować, jeśli gabinet profesora Hooda znajduje się tuż przy pokoju Życzeń?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz