poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Rozdział 134


Lewitując misę z rosołem, Suzanne pokonywała kolejne stopnie Nory, rozsiewając smakowity zapach zupy po wszystkich jej piętrach. Zatrzymała się dopiero przed drzwiami z imionami Gred i Forge wypisanymi na pogniecionej kartce A4. Odkaszlnęła cicho i pukając trzy razy, oczekiwała odpowiedzi.
- Idiotka - mruknęła do siebie, nie uzyskawszy jej po dłuższej chwili. Nacisnęła klamkę i wślizgnęła się do pokoju, w którym wyjątkowo panował porządek. Freda nie było w środku. Lupin postawiła tackę z jedzeniem na biurku i podeszła do łóżka, na którym leżał George.
- Dzień dobry, kaleko - szepnęła, siadając na brzegu łóżka. George delikatnie uchylił powieki, udając że dopiero co wybudził się z głębokiego snu.
- Zamawiam sobie takie budzenie codziennie. - Uśmiechnął się promiennie, momentalnie krzywiąc się z bólu.
- Od tygodnia powtarzasz dokładnie to samo. - Pokręciła głową drwiąco.
- I od tygodnia działa. - Mrugnął okiem.
Suzanne odwzajemniła jego uśmiech. Przyjrzała się uważnie jego przystojnej twarzy, podziwiając, że nawet przy stracie ucha ten chłopak tryska entuzjazmem. Jego włosy były w nieładzie, a przez głowę przechodziła opaska usztywniająca prawą część. W miejscu ucha nie było już widać krwi.
- Suzanne? - mruknął George bardziej  niewyraźnie niż zwykle. - Uwiera mnie prawy bok głowy. Mogłabyś sprawdzić, czy coś tam nie leży?
- Zapewne nie leży. Straciłeś ucho. - parsknęła, lecz pod wpływem jego błagalnego wzroku podniosła się i nachyliła nad nim w celu sprawdzenia tej niedogodności.
Gdy jej twarz zbliżała się do wyznaczonego miejsca, George nagle poderwał się z miejsca i złączył ich usta w namiętnym pocałunku, przez co Suzanne niezdarnie oparła się dłonią na pościeli. Drugą splotła z palcami rudzielca, odwzajemniając pocałunek. Na obydwu twarzach pojawiły się uśmiechy pełne zadowolenia. George pogłębił pocałunek. Ich języki współgrały w intymnych ruchach, sprawiając im obydwu multum przyjemności.
- Pielęgniarka Suz podaje morfinę choremu pacjentowi! - zawył głos Freda, sprawiając, że momentalnie się od siebie oderwali. Suzanne posłała rudzielcowi wkurzone spojrzenie.
- Zawsze miałeś chujowe poczucie czasu - warknął George, chociaż w jego głosie na próżno można było się doszukiwać złości. W tamtej chwili mógł się założyć, że jest najczęśliwszym facetem bez ucha na świecie.
- Rosół stygnie - Pogroził im palcem Fred, rozsiadając się wygodnie na swoim łóżku. - Suzanne, chory czeka! Tylko podmuchaj, zanim mu wsadzisz łyżkę z wrzątkiem do ust.
Suzanne parsknęła.
- Bracie, sam potrafię jeść. Straciłam ucho, nie władzę nad ciałem. - Podniósł się do siadu i czarem sprowadził zupę na swoje kolana. - Poza tym... - Zjadł pierwszą łyżkę. - Suzanne zdąży się mnie jeszcze nakarmić. Na starość będę bardzo niepełnosprawny, skarbie - Wyszczerzył się do dziewczyny szeroko, kontynuując jedzenie zupy.
Suzanne zamrugała kilkakrotnie, starając się zrozumieć sens przed chwilą usłyszanej wypowiedzi.
...
- Jak Fred? - Vincent znalazł się przy Lupin znikąd, gdy ta ćwiczyła ciosy pod starą Wierzbą.
- George! - poprawiła, biorąc szeroki zamach nogą. - Lepiej. Czasem udaje, że nie słyszy, ale to już kwestia osobowości.
- Mógłbym spróbować naprawić jego ucho. Utemperowałoby to trochę jego osobowość.
Suzanne wstrzymała cios tuż przy samym worku.
- On nie chce. - W ostatniej chwili zmieniła ręce, waląc lewym sierpowym. - Uważa, że tak wygląda bardziej heroicznie. Będzie miał co dzieciom opowiadać.
- Waszym? - podpuścił ją Vincent.
Suzanne znów wstrzymała cios. Wzięła głęboki wdech, waląc z całej siły.
- Jego zapytaj - Ucięła, odwracając się na dobre do Vincenta. - A propos pytań. Co to miała być za propozycja, której nie można odmówić?
Vincent wykrzywił usta w uśmiechu.
- Niecierpliwa jesteś, to dobrze. Trudniej ci będzie odmówić.
- Poważnie pytam.
- Poważnie odpowiadam. Byłem u cyganki. Wywróżyła mi, że wojna potrwa jeszcze co najwyżej rok.
- Vincent!
- Wyłudziła ode mnie sto funtów, ale podejrzewam, że było warto.
- Nie chcesz to nie mów. Powiesz na następnym spotkaniu Zakonu. - Wyszczerzyła się.
- Twojemu chłoptasiowi oprócz ucha odpadnie wtedy i szczęka.
Zacisnęła dłonie w pięści.
- Mówi się OPADNIE! - warknęła.
- Naprawdę? - zadrwił, teleportując się cicho.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz