poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Rozdział 129

Momentu, w którym członkowie Zakonu wpadli do mieszkania bliźniaków, nie dało się przegapić. W jednej chwili w piętnastometrowym salonie pojawiło się naraz siedem dodatkowych osób i każda z nich miała wycelowaną różdżkę w Lupin, której oczy przybrały rozmiar pociągowych kół.
Dziewczyna niepewnie uniosła prawą rękę do góry, z lewą nie mogąc tego zrobić, ponieważ trzymała w niej kubek gorącego kakao.
- Wnoszę o opuszczenie broni magicznych - poprosiła, wychwytując w tym małym tłumie Syriusza, Tonks i brata z Moodym na czele. Uśmiechnęła się szczerze na ich widok, jednak oni nie odwzajemnili tego gestu.
- Weasleye, dobra robota - pogratulował Alastor, wychodząc dziewczynie na przeciw. Lustrował ją uważnie magicznym okiem, prześwietlając na wylot.
Suzanne spojrzała na nich z zaskoczeniem. Jeśli ostatnie pół godziny było z ich strony udawane, to przysięgła, że zaraz rzuci w nich porządnym Cruciatusem.
- Udawaliście? - spytała, mając pewnego rodzaju ścisk na gardle. Nabrała ochoty rzucić kubkiem o podłogę i uciec od nich jak najdalej. Była już zmęczona ciągłym wychwytywaniem kłamstwa.
- Nie, Suzanne - zaprotestował momentalnie George, podchodząc do niej i przysuwając do siebie. Odetchnęła z ulgą, przenosząc wzrok na Alastora.
- Jaja sobie robisz, Weasley? - fuknął Moody i kiedy chciał ją zaatakować, dziewczyna odwinęła się szybciej, wyrywając mu różdżkę z rąk. Akurat na atak z jego strony była przygotowana. Szalonooki zmarszczył czoło, analizując tak szybki odpór. Po chwili odkaszlnął. - To, że ma refleks, nie sprawi, że uwierzę, że to Lupin - zarzekł.
- Grunt, że ja wiem, kim jestem - odparła dziewczyna. - Ale skoro to wam nie wystarcza, mogę dać wam dowody od mojego DNA, po wszystkie wspomnienia.
Zebrani poczuli się nieco zdziwieni tym oświadczeniem. Remus jako pierwszy odzyskał zdolność ruchu.
Nagle podszedł do dziewczyny i objął ją delikatnie, aby naprawdę się przekonać, że żyje.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że wyprawiłem ci pogrzeb? - parsknął, na co dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
- Mam nadzieję, że nie żałujesz, że twój wysiłek pójdzie marne - odgryzła się, co wywołało cichy chichot u bliźniaków.
...
Rozmowy prowadzone przez nich były trudne, nie miały w sobie nic z sielanki, ale towarzyszyła im miłość i nadzieja.
Suzanne siedziała wtulona w swojego brata, trzymając nogi na kolanach Syriusza. Powoli opowiadała zebranym osobom o wydarzeniach, jakie miały miejsce przez ostatnie pół roku. Od śmierci pani Julii, przez przetrzymywanie w Malfoy Manoor, ucieczkę w czasie pełni oraz metamorfomagię, po znalezienie horkruksa. Zataiła jedynie informację o kochance Jacka i przynależenie Alexa do śmierciożerców. Huncwoci nie byli zadowoleni z wyborów dziewczyny, jednak skoro udało jej się uniknąć własnej śmierci, postanowili jej zaufać.
Zegar wybił dwunastą. Black jęknął, delikatnie uwalniając się spod naporu dziewczyny.
- Sam żałuję, że to mówię, ale powinniśmy się już zbierać. - Spojrzał wyczekująco na starego Lupina i Tonks. Reszta zakonu opuściła mieszkanie Weasleyów tuż po tym, jak tożsamość Suz została potwierdzona.
- Racja - skinął Remus. - Molly może zacząć się martwić.
Wstał z kanapy, utkwiając spojrzenie w siostrze.
- Zostajesz czy...?
- To chyba będzie rozsądniejsze - przerwała Nimfadora, stając obok mężczyzny i łapiąc go za ramię. Stanowili zgrany duet. Suzanne nie mogła pojąć, jak ta dwójka wreszcie zaczęła coś na poważnie w tym kierunku.
- W takim razie dobranoc, Suz. - Syriusz przyciągnął ją do siebie i obejmując. 
- Do zobaczenia - odparła, posyłając uśmiech swojemu bratu i być może przyszłej pani Lupin.
...
George kręcił się z boku na bok, nie mogąc się wygodnie ułożyć na poduszce. Albo uwierała go w kark, albo boleśnie odznaczała się na policzku. Rudzielec ciężko westchnął, opierając głowę o materac, zrzucając przedmiot z łóżka.
Dzisiejszej nocy nie będzie mógł zasnąć, orzekł. Zbyt wiele emocji plątało się w jego głowie, chociaż w dużej mierze przeważał w niej spokój.
Jedno z przyjemniejszych uczuć, jakich doznał, dowiadując się, że nieprzyjemna rzeczywistość wcale nie miała miejsca i była jedynie głupim zbiegiem okoliczności. Jej wcześniejsza część jednak się wydarzyła. Miał na to żywy dowód w postaci Lupin, której ciało niewiele różniło się od tego, napotkanego w lesie. Była równie szczupła, a na jej głowie widoczne były już lekkie odrosty. Należało się nią teraz dobrze zająć, aby jak najszybciej mogła wrócić do siebie.
Wydawała się taka jak zwykle. Energiczna z wrednym poczuciem humoru. Chłopak dostrzegał w jej oczach coś, czego wcześniej nie było. Dziwna mieszanka strachu, spokoju i separacji. Jak gdyby przeszłość dopiero do niej dochodziła i zadawała bolesne ciosy.
- Śpisz? - Usłyszawszy skrzypnięcie drzwi, doszedł do jego uszu szept jej delikatnego głosu. Do sypialni George'a wpadł delikatny snop światła.
Nic nie odpowiedział, wpatrując się w głowę, która wychyliła się zza futryny.
- Czyli mogę wejść - parsknęła cicho, wchodząc do pomieszczenia i zamykając je na klucz.
George delikatnie zmarszczył brwi. Nadal obserwował ruchy dziewczyny, która na palcach podeszła do jego łóżka, po czym opadła na podłogę. Czuł jej wzrok na sobie. 
- Śpisz? - szepnęła znów, a jej oddech musnął skrawek jego klatki piersiowej. Uśmiechnął się delikatnie. - Widzę, że nie śpisz. Dlaczego nie odpowiadasz? - spytała z pretensją.
- Dlaczego pytasz, skoro wiesz? - oddał, a dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Przez grzeczność. - Przygryzła wargę. - George... ja nie mogę spać. - jęknęła, opuszczając głowę.
Chłopak momentalnie przesunął się na łóżku, robiąc jej miejsce. Suzanne bez słowa protestu wpakowała się mu pod kołdrę, odwracając się do niego plecami.
- Idziesz spać? - prychnął.
- Jesteś prawie nagi. Nie mam zamiaru na to patrzeć - burknęła, a na jej policzkach wykwitły rumieńce.
- Dresy to nie golizna. - Złapał dziewczynę za biodro i odwrócił w swoim kierunku. Ich twarze były naprzeciwko siebie.
- Lepiej teraz? - Uniosła kpiąco brew.
- Przynajmniej będę miał pewność, że nie zaśniesz przede mną. - Dał jej pstryczka w nos.
- Ach tak? Czyli jak ty zaśniesz najpierw to w porządku, a kiedy ja...
- Tak działa sprawiedliwość, kotku. 
- Nie nazywaj mnie tak. - zaprotestowała, uderzając go w ramię. George jedynie zachichotał na jej gest. Przewróciła oczami, kapitulując. - Dlaczego nie możesz spać?
- Myślę - odparł. - A ty?
- Też myślę.
- Przynajmniej robimy coś pożytecznego - George odkrył się lekko, nieświadomie ukazując dziewczynie tors.
Przełknęła ślinę.
- Tęskniłam za tobą - wyznała, czując jak na twarzy robi się purpurowa. Te trzy słowa sprawiły, że poczuła między rudzielcem nagłą intymność, która nie zrodziła się nawet w chwili, gdy od ich nagich ciał dzieliła ich jedynie cienka warstwa ubrań.
Poczuła na swojej talii delikatny dotyk chłopaka. Jej ciało przeszedł dreszcz niepokoju, ale nie odsunęła się. Przywyknąwszy do jego rąk, przybliżyła się do niego, opierając policzek na jego torsie. Palce George'a wbijały się boleśnie w jej skórę, jednak ona nie odczuwała tego.
Jej zmysły wypełnił zapach jego perfum i faktura skóry. 
- Już nigdy nie wydarzy ci się krzywda - wyszeptał, muskając ustami skórę jej głowy. Suzanne lekko zadrżała.
- Nie martwię się o siebie. - Uniosła głowę w górę.
Jej wzrok wylądował momentalnie na wąskich wargach rudzielca. Nie czuła ich na sobie przez ostatnie pół roku. Kiedy robiła to ostatni raz, skończyło się kompletną katastrofą. W tamtej jednak chwili poczuła, że musi żyć tylko tym pragnieniem.
Podniosła się delikatnie na łokciu i musnęła jego wargi, przypominając sobie ich smak.
George był zdezorientowany tym, co właśnie zrobiła dziewczyna. Jednak bez jakichkolwiek protestów, pozwolił sobie na odwzajemnienie pocałunku. Jego dłonie mocno objęły Suzanne w talii, przyciskając ją mocniej.
Przeciągnął ją na swój tors, czując jak okręca jego biodra udami. Oderwali się od siebie, zaskoczeni.
- Znów będziesz mówić, że to pomyłka? - rzucił, nie chcąc znać odpowiedzi.
- Poddanie się zbiegowi okoliczności - poprawiła Suzanne, dotykając dłonią jego policzka i wpijając się zuchwale w wargi George'a.
Nareszcie wszystko miało stanąć na właściwym miejscu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz