sobota, 3 listopada 2018

Rozdział 113 - II

Dziękuję za odzew i troskę. Postaram się nie zaniedbać bloga i doprowadzić tę historię do końca ;*

***
- To wszystko zaczęło się wraz z zakończeniem Turnieju Trójmagicznego - przyznał Myrmidon, gdy George położył na stoliku trzy filiżanki kawy i wyczarowany sernik. Usiadł obok Suzanne na kanapie i przyglądał się jej tak szybko zmieniającemu się wyrazowi twarzy. - W Ministerstwie zahuczało, że Voldemort powrócił. Oczywiście było to prawdą, ale nikt nie przyznawał głośno, że najwyższe szychy kraju były jego współpracownikami. Dolores Umbridge, Lucjusz Malfoy, kojarzysz ich na pewno. - Suzanne skinęła głową, zerkając na swoje przedramie, gdzie widniała blada blizna po spotkaniu z tą kobietą. Nagle poczuła, że George splata razem ich palce. Ku swojemu zaskoczeniu, dziewczyna nie wyrwała się i ponownie utkwiła wzrok w Myrmidonie. - Zaczęły się szykanowania i masowe zwolnienia, o których nikt nie śmiał wspomnieć. Niby kto miał to zrobić, jak Prorok Codzienny należy do ministerstwa. Mieszańce takie jak ja straciły prace i nie miały możliwości zarobku. Musiałem kombinować. Zaczęło się od drobnych kradzieży kieszonkowych, pewnego dnia obrabowałem drobny sklep. - Westchnął ciężko, upijając łyk kawy. - Nie wyszło, a mnie złapała mugolska policja. Dostałem wyrok, dostałem wyrok w zawieszeniu. Miałem nie fikać przez dwa lata. Fiknąłem. - Napił się kolejnego łyka. - Wtedy zostawiła mnie żona, a ja trafiłem za kratki Posiedziałem miesiąc, ale ktoś wpłacił kaucję. Po jakimś czasie okazało się, że nielegalnie, więc zostałem uciekinierem. Ministerstwo magii zostało powiadomione. A gościowi, który pomógł mi uciec, już nie mogłem odmówić. Bez środków do życia, z wyrokiem na karku, co to za życie? Ten pieprzony... wybacz - Skinął na dziewczynę. - dowiedział się o moich zdolnościach. Przez to, że płynie we mnie driadzia krew, potrafię czytać w myślach w wyjąkowo prosty sposób. Może nawet Voldemort nie potrafiłby się mi oprzeć. - Opróżnił filiżankę. - Od tamtej pory zajmowałem się zdobywaniem informacji dla ludzi Sami Wiecie Kogo. Akurat podczas tamtej bitwy w departamencie, wysłano mnie po jakieś haki na ministra magii. Wtedy spotkałem tam ciebie - Spojrzał na Suzanne, na co dziewczyna scisnęła mocniej dłoń George'a. - chciałem cię złapać, ale wtedy oberwałem czymś ciężkim i straciłem przytomność. Byłem zdesperowany, chwytałem się wszystkiego. Kiedy dowiedziałem się, że taki jeden Snake miał kiedyś pod górę z twoim ojcem, postanowiłem znowu zaryzykować. Może i mi się opłaciło. Ten podły ogr ostro mnie pokiereszował, ale świadkiem tamtej sytuacji był George. Uratował mnie. - Spojrzał wdzięcznie na chłopaka, kończąc tym samym monolog.

George uśmiechnął się na stwierdzenie mężczyzny i puścił dłoń dziewczyny.

- Masz jeszcze jakieś pytania, Suz? - rzucił, zabierając puste naczynia do kuchni. Lupin i Myrmidon ruszyli za nim.

- Skąd wiedziałeś, jak go uzdrowić? - spytała, uważnie lustrując Weasleya.

- Znam się trochę na eliksirach i zielarstwie. To wystarczyło. - Wzruszył ramionami.

- Truciznę ogra bardzo trudno usunąć z krwi, jak tego dokonałeś?

- Wymiana krwi za pomocą starego zaklęcia. - Westchnął cieżko, a Suzanne zmarszczyła brwi. - Mam książkę o truciznach i urokach. Przydała się.

- Dumbledore będzie pod wrażeniem, gdy się dowie.

- Dowie? - podchwycił Myrmidon, wykrzywiając usta w grymas zniesmaczenia. - Wolałbym zostać anonimowy.

- George może mieć z tego tytułu spore problemy, Jay - odparła dziewczyna. - Za tydzień odbędzie się zebranie Zakonu. Będzie to idealny czas do wyjawienia cię.

Myrmidon starannie zlustrował dziewczynę. Była inna niż w opowieściach Weasleya.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz