piątek, 29 marca 2019

Rozdział 125

Lodowaty wiatr smagał czerwone od zimna policzki rudzielca, który uparcie trzymał głowę wystawioną za oknem. Miał neutralną minę. W jego oczach gościło zamyślenie, którego rozważania tkwiły w chłopaku tak głęboko, że nawet Imperio nie byłoby w stanie ich wydrzeć. Zaciągnął się świeżym powietrzem.
Pociąg mknął pośpiesznie po starych torach, mijając ośnieżone krajobrazy Wielkiej Brytanii. Przed wzrokiem chłopaka rozciągała się ogromna lodowa pustynia, przecinana lasem bądź drobną osadą, gdzie odnajdywano odrobinę ciepła.
Teraz na horyzoncie rozciągał się most. Freda przeszedł dreszcz na tę myśl.
- Idziemy - Usłyszał głos Syriusza, który właśnie podniósł się z fotela. Chwycił siedzącego obok Jordana za ramię i również ustawił go do pionu.
Fred odszedł leniwie od okna. Czuł na sobie ciężkie spojrzenie George'a, który opuścił przedział jako ostatni.
Mężczyźni skierowali się wzdłóż korytarza, aż minęli oszklone drzwi i znaleźli się w tak zwanym hollu pociągowym, po którego dwóch stronach znajdowały się trzeszczące drzwi.
Lee skierował palce w stronę klamki. Ta niechętnie poruszyła się, wyjmując ze swoich zawiasów zamek i rozszczelniając pomieszczenie. Pęd pociągu był szybki. Zimowe powietrze dostało się do środka, chłostając niczym pręty ciała zgromadzonych.
Black podszedł do otwartego na oścież przejścia i spojrzał w dół. Pociąg znajdował się już na moście, a pod nimi płynęła lekko przymarzająca rzeka.
Nim zdążył dobyć jakiejkolwiek sensownej myśli, puścił się ściany i poleciał w dół, w głąb wąwozu, na którego dnie leżało teoretyczne miejsce spoczywania ciała kobiety.
Mężczyźni po kolei wyskakiwali z pociągu w przepaść, a dla potencjalnego świadka tego zdarzenia, wyglądało to niczym masowy zamach samobójcy.
Każdy z nich na ostatnich dziesięciu metrach dobywał swojej różdżki i gładko teleportował się w bezpieczne miejsce na ziemi. Na brzegu rzeki leżały resztki topniejącego śniegu, a roślinność miała kolor zgniłej zieleni. - Ustawimy się co pięćdziesiąt metrów - zawyrokował Black, ruszając wzdłuż wody. - Kiedy użyjecie Accio, róbcie to delikatnie. Nie chcemy, aby któryś z nas został zmiażdżony przez ciało w zaawansowanym stopniu rozkładu. 
Uwaga Blacka wydała się wszystkim nie na miejscu - nawet jej autorowi, ale mężczyzna nie potrafił inaczej. Oddzielił się od młodszych kolegów, zmierzając przed siebie. Nie zamierzał się tłumaczyć nawet przed sobą, że sarkazm i nieodpowiednie żarty były jego sposobem na walkę z obecną sytuacją.
W zasadzie stanowiło to ciekawy temat do rozmyślań. Widział śmierć tak wielu osób i za każdym razem przeżywał je wszystkie tak samo mocno. Było to niezgodne z ewolucją, wg której im częściej jesteśmy na coś narażeni, tym szybciej się na to uodparniamy
Syriusz nie chciał być uważany za znieczulicę. Zbyt wiele emocji kotłowało się w jego sercu, aby miał być określany tym mianem. Czuł w sobie jednak nieodpartą chęć, by zacząć zamykać się na to wszystko. By wieści o śmierci kolejnej bliskiej osoby stawały się jedynie krótkim epizodem w ciągu dnia. Wojna trwała, a razem z nią życie które mogło się skończyć w każdym cholernym momencie.
Przystanął, orzekając, że owe miejsce jest w jego guście do rozpoczęcia poszukiwań.
Stanął na brzegu w rozkroku i wyciągnął różdżkę, kierując ją na rzekę. Westchnął ciężko, a przed oczami stanął mu obraz zmasakrowanego ciała pani Julii. - Accio - powiedział beznamiętnie w nonszalancko poruszając różdżkę.  
Wiedział, że jest to prawie niemożliwe, aby powiodło mu się za pierwszym razem, dlatego drgnął ze strachu, gdy z wody zaczęło wynurzać się ciało. Jego stan nie był jednak tym, co Black wyobrażał sobie zobaczyć.
Nie raz podczas I wojny wyławiali czarodziejów z rzeki, ale topielce nigdy nie wyglądali w ten sposób.
Ciało kobiety zarosło mułem rzecznym, wydawało się gumowe, a w jego odmętach poruszały się stworzonka wodne. Oczy miała wytrzeszczone, białka na oczach lekko przeżarte, a usta szeroko otworzone, ukazując wyżarte gardło.
Black nie wytrzymał, zginając się wpół i wymiotując obficie.
Przynajmniej ich misja zakończyła się szybkim sukcesem. Jednak nie było powodów do radości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz