piątek, 7 września 2018

Rozdział 106

Błękitne spojrzenie pełzło po zgromadzonych osobach z równie wysoką ciekawością jak i obawą co do nich.

Starało się penetrować każdego ze zgromadzonych wokół ludzi, którzy byli tak liczni.

Suzanne nie rozumiała tego całego zgiełku wokół siebie, ale nie śmiała zaprotestować. Wzrok niektórych był wobec niej bardzo nieprzychylny, przez co kuliła się w sobie.

- Czy ona kontaktuje? - mruknął ze zniecierpliwieniem Alastor, który zaczynał powoli tracić cierpliwość co do milczącej dziewczyny. - Powtórzę, Lupin, ostatni raz, jakie wspomnienie masz jako ostatnie!?

Dziewczyna przełknęła ślinę, marszcząc brwi. Ten mężczyzna wzbudzał w niej największy strach. Rozumiała słowa, jakie do niej wypowiadał, ale nie potrafiła dopatrzeć się w nich sensu. Jakich wspomnień, skoro czuła się istną Tabula Rasą?

- Igła w żyle i on. - Wskazała na Freda stojącego w kącie pokoju. Jego brat bliźniak poczuł nagłe ukłucie w sercu. Pierwszy raz w życiu poczuł aż tak ogromny chłód na ciele. Suzanne była jedyną osobą, która była w stanie ich rozróżnić. Teraz nie umiała tego nawet ona. Spuścił wzrok.

Alastor warknął na słowa dziewczyny.

- Nie pamiętasz bitwy w Departamencie tajemnic!? - warknął, jednak tym razem jego ostry ton nie zrobił na dziewczynie wrażenia. - Nie pamiętasz w jak bardzo idiotyczny sposób podstawiłaś się Bellatrix i oberwałaś zaklęciem!? Nie pamiętasz, że Dumbledore uratował cię przed śmierciożercami w Sali Pamięci?

- Nie - przerwała, podnosząc się na przedramionach i siadając na łóżku. W postawie siedzącej poczuła się bezpieczniej.

- Jak już mówiłam, ostatnią rzeczą, którą pamiętam, była igła w żyle i on! - Ponownie wskazała na Freda, spoglądając na chłopaka z nadzieją, jakby on miał potwierdzić jej wersję.

Jednak wtedy zmrużyła lekko oczy.

- Znaczy się on - powtórzyła, kierując palec na drugiego bliźniaka. - George'a widziałam najpierw, zaraz po ukłuciu tym żelastwem. - Karcącym spojrzeniem obdarzyła panią Julię, która jednak uśmiechała się do niej zagadkowo.

Rozróżniła nas - zatańczyło w głowie George'a.

Remus ukucnął przy siostrze i chwycił ją za bladą dłoń. Pogładził jej zewnętrzną stronę kciukiem, przełykając ślinę.

Wiedział, że obecny stan siostry był tylko cholerną kwestią czasu. Za tydzień, góra dwa dziewczyna odzyska pamięć!

- Postaraj się sobie przypomniec coś jeszcze - poprosił tonem, który był kompletnym przeciwieństwem tego, należącego do Alastora.

- Nie mogę, proszę pana - wydała z siebie dziewczyna, poddajac się jego dotykowi. Przynajmniej pod jego wpływem nie przechodziły ją dreszcze. - Nie pamiętam zupełnie nic, nawet jeśli rzekomo powinnam. - Przeniosła hardy wzrok na Alastora.

Wilkołak westchnął ciężko.

- Remus - powiedział, uśmiechając się nieprzekonująco. Słowa dziewczyny chociaż niewinne, raniły go cholernie. Miał nadzieje na szybkie rozwiązanie tej sytuacji. - Remus Lupin, jestem twoim...

- Tatą? - rzuciła dziewczyna, a to słowo zabrzmiało w jej wargach tak piekielnie obco. Nawet Suzanne to poczuła. Jeśli te osoby mowiły prawdę, ten wyraz nie mógł być dla niej ważny.

- Bratem - sprostował mężczyzna, czując się jak zawsze, gdy ktoś obcy zarzucał mu to pokrewieństwo z Suz.

- Witaj, braciszku, ale cię nie pamiętam - rzuciła dziewczyna z drwiną w głosie, czując ulgę z powodu takich stosunków z tym mężczyzną. Dziwnym trafem nie uśmiechało się jej mieć ojca. Czuła niczym nieuzasadniony wstręt do tego tytułu.

Powimo negatywnego wydźwięku, to stwierdzenie wywołało na twarzy Remusa i bliźniaków lekki uśmiech. Brak taktu zaczynał wydobywać się z jej, na razie nieokreślonej, egzystencji i ukazywał im prawdziwą Suz.

- Nie pamięta nic - powtórzyła pani Julia słowa dziewczyny sprzed paru chwil. - Nie dziwię się, chociaż bedzie to lekką niedogodnością dla Zakonu. - Spojrzała na Suzanne uważnie. - Wybacz, złotko, ale... - Westchnęła ciężko, chwytając za różdżkę. - Expulso!

Różowy promien skierował sie na dziewczynę.

- Finitate - Lupin instynktownie wyciągnęła dłoń przed siebie i zatrzymała zaklęcie nagłym ruchem. Z lekko niespokojnym oddechem spojrzała na kobietę.

- I wy uważacie się za moich przyjaciół? - spytała, podnosząc się z łóżka, kierując obie dłonie w kierunku zgromadzonych osób. Jeśli będzie trzeba walczyć, spróbuje. W głowie szukała kolejnych zaklęć obronnych

Mięli przewagę liczebną, jednak gdyby to dobrze rozegrała, mogłaby ich oszołomić dwoma zaklęciami i uciec.

Poczuła, że jej plecy przylegają do zimnej ściany, przez co mocniej spięła się w sobie.

- Suzanne, bez żadnych gwałtownych ruchów - Remus zbliżył się do niej.

- Ani kroku dalej! - warknęła, układając palce prawej dłoni do zaklęcia ogłuszającego.

- Pani Julio - rzekł Remus do kobiety, a pozostałe zgromadzone osoby wpatrywały się w tę sytuację jak zaklęte. Nawet bliźniacy byli zaskoczeni tym obrotem spraw. - Dlaczego...?

- Jak zwykle nie rozumiecie - jęknęła kobieta z pretensją, spoglądając na Alastora, który był pod wrażeniem tej sytuacji. - Moody, przynajmniej ty. - dodała ufniej, wzdychając. - Suzanne, wróć do łóżka, jesteś zbyt słaba na podobne ruchy.

- Dlatego rzuciła we mnie pani zaklęciem bombardującym?! - warknęła dziewczyna, przenosząc cel dłoni na kobietę. - Z całym szacunkiem, ale obrona przed tym zaklęciem jest bardziej skomplikowana niż utrzymanie równowagi!

- Chwała Merlinowi - mruknął Remus, nagle rozumiejąc postawę staruszki i tym samym zmuszając Suz do nakierowania na jego osobę lewej ręki.

- Niby za co? - mruknęła dziewczyna, co tym bardziej ucieszyło panią Julię. Z tej usypiającej czujność euforii kobieta zrobiła krok w stronę dziewczyny, przez co ta zamachnęła się w jej kierunku zaklęciem. Nim jednak zdążyła je rzucić, George chwycił ją za nadgarstki i objął w sposób, że dłonie dziewczyny krzyżowały się teraz na jej klatce piersiowej.

Suzanne walczyła z uczuciem żaru, jakie odczuła własnie w tym momencie. Zapach perfum chłopaka dostał się w jej nozdrza i lekko dekoncentrował. Jednak nie próbowała się wyrwać z tego uścisku.

- George, zostaw ją - mruknął Alastor, na co Suz poczuła lekki zawód w sercu. Po chwili dłonie chłopaka posłusznie puściły jej ciało, chociaż obecność perfum wcale nie zniknęła.

- O co tu chodzi? - rzuciła, krążąc spojrzeniem z Alastora na Remusa, panią Julię i drugiego bliźniaka. George'a unikała jak ognia.

- Twoja utrata pamięci dotyczy tylko sfery relacji i wspomnień. - Kobieta spokojnie zabrała głos. - Nie dotknęła obszarów charakteru, umiejetności i wiedzy o świecie, co idealnie definiuje amnezję behawioralną. To dlatego potrafiłaś się obronić przed moim zaklęciem i wiedziałaś, kim jest Merlin. Dobrze że nie masz zaniku pamięci totalnej. Wybacz za określenie, ale zrównałoby cię to z mentalna rośliną. Twoj mózg byłby na etapie siedmioletniego dziecka.

Suzanne przełknęła ślinę.

- Czyli jednak straciłam pamięć? - powtórzyła niechętnie, ulegając jednak tym myślom. - I naprawdę nie pamiętam was wszystkich? - westchnęła ciężko, rozgladając się.

- Nie obwiniaj się, dziecko, to nie jest twoja wina. - Zarzekła kobieta. - Jednak nawrotu pamięci niestety nie będzie można ci zwrócić tak łatwo. Musi minąć trochę czasu, zanim pamięć wróci ci samoistnie. Nie można tego przyspieszać magią, złotko, więc nie przejm...

- Nie jej wina? - przerwał jej Moody. - A kto jej kazał ratować Blacka i podkładać się za niego pod Drętwotę!?

- A kto puścił dzieci na wojnę i pozwolił im w niej uczestniczyć? - podrzuciła Molly, stojąca w przejściu ze zdenerwowaną miną.

Suzanne spojrzała na nią czujnie. W jej brązowych oczach iskrzyła sie determinacja. Dobrze znała te oczy, ale nie rozumiała jak wiele dla niej znaczą.

Alastor złożył usta w cienką linię.

- Kingsley, Tonks, Arturze! Chodźcie, potrzebuję was w ministerstwie. - Skierował się w kierunku wyjścia, czemu towarzyszyły tupnięcia jego sztucznej nogi. Za nim bez słowa ruszyły przywołane osoby. Za ostatnią trzasnęły głośno drzwi za pomocą zaklęcia pani Julii.

W pomieszczeniu nastała krępująca cisza.

Suzanne spojrzała na George'a stojącego za jej plecami.

- On zawsze był taki nerwowy? - spytała, lustrując twarz chłopaka.

- Tak - odparł jedynie, nagle czując się dziwnie niekomfortowo w towarzystwie Lupin. Posłał jej lekki uśmiech dla zbycia i stanął obok brata.

- Mam sobie przypomnieć? - rzuciła znów dziewczyna. - Niby w jaki sposób? Albumy ze zdjęciami, dokumenty rodzinne, myślodsiewnie? To brzmi absurdalnie. - Usiadła na łóżku, spogladając na Blacka. - I co to znaczy, że cię uratowałam?!

...

Zdaniem Remusa, Syriusz nie był najlepszą osobą do zaznajomienia Suz z faktami. Black czuł cholerne wyrzuty sumienia z powodu tego, co zaszło, dlatego też jego wersja wydarzeń wyjątkowo mocno odbiegałaby od prawdy i być może nakierowałaby Suz przeciwko niemu.

Remus postanowił zostawić tę działkę bliźniakom, którzy od dwóch godzin, czyli od czasu ocknięcia się Suz, starali się nie wplątywać w kontakty z dziewczyną. Nie czuli się na tyle odpowiedzialni, aby zaszczepić w jej umyśle wspomnienia.

Jednak tak było, nikt nie znał Suz lepiej niż oni.

- A więc jesteśmy przyjaciółmi? - mruknęła dziewczyna, siedząc na kuchennym blacie i popijając earlgreya. Bliźniacy skinęli głowami. - A ty jesteś George... a ty Fred? - Wskazała na nich kolejno palcem, na co oni przytaknęli z ulgą. - I macie na nazwisko Weasley. - Myślała na głos. - Ile macie lat? - Zmarszczyła brwi, rozumiejac, że tego jeszcze się nie dowiedziała.

- Dziewiętnaście, Suz. Tyle co ty - rzucił Fred, biorąc spory łyk soku ze szklanki.

- Czyli jesteśmy pełnoletni. - Analizowała. - Skonczyliśmy szkołę?! - ożywiła się nagle, wlepiając w ich sylwetki swoje baczne spojrzenie. Bliźniakom zdawało się, że pojawiły się w nim iskry dawnej Suzanne. Z resztą, to była Suzanne. Tylko ogołocona ze wspomnień!

- Tak, jesteśmy absolwentami Hogwartu.

- Hogwart, zacnie brzmi. To najlepsza szkoła magii na świecie. Rozumiem, że jesteśmy dobrzy.

- Najlepsi - parsknął George, momentalnie przywołując się do porządku. - To jest... Mamy przyzwoitą wiedzę, moja droga.

- Ciekawe. Jest lipiec, tak? Powinniśmy mieć już wyniki egzaminów. Jak nam poszło?

Chłopcy zmieszali się nagle. Czas na pokazanie tej dziewczynie przykładu ich prawdziwego geniuszu.

- Tobie dobrze, Suz. - mruknął Fred. - My jednak...

- Mówiliście, że jesteście dobrzy - wtrąciła dziewczyna, jakby starając się wyprowadzić z błędu rudzielca, że ich wyniki mysiały być dobre.

- Nie pisaliśmy egzaminu końcowego, Suzanne - George postanowił zabrać głos. - Opuścilismy szkołę kilka dni przed testami, ponieważ...

- Serio musicie mieć dobrą wymówkę.

- Obraliśmy taką drogę życiową, że nie potrzebne nam są egzaminy. - dokończył.

- Droga życiowa? - mruknęła Suz. - Zamierzacie zostać księżmi, że magia nie będzie wam potrzebna?

- Nie do końca - stwierdził Fred. - Chociaż do naszych zadań należy także między innymi leczenie ludzkich dusz.

- Interesujące. - W oczach dziewczyny pojawiło się ogromne rozbawienie. - Czyli co takiego robicie?

- Mamy sklep, moja droga - George posłał jej oko. - Sprzedajemy w nim magiczne gadżety własnej produkcji.

Suzanne w tym samym momencie parsknęła śmiechem, przez co chłopcy poczuli się "oburzeni". George delikatnie uderzył ją w ramię, aby się uspokoiła.

I istotnie tak było. Palce na jej ciele sprawiły, że wzdłóż ciała dziewczyny rezeszły się intensywne dreszcze.

- Przez te wasze gadżety trafiłam do skrzydła szpitalnego! - fuknęła na nich, przypominajac sobie incydent z cukierkami o smaku róży do zmiany głosu.

Bliźniacy zdębieli.

- Pamiętasz to? - rzucili równocześnie.

- Jasne, trudno było tego nie zapamiętać. Potem posądziliście mnie o cięcie się, bo znaleźliscie rany na moim przedramieniu! - Wskazała na rękę, gdzie widniały zasklepione już dwie jasne pręgi. - Umbridge jeszcze dostanie za swoje. - zarzekła dziewczyna. - Wyryję jej coś podobnego na czole.

Lupin uniosła wzrok znad swojego ciała, na chłopaków, którzy trwali w niemałym szoku. Nie sądzili, że pamięć zacznie wracać jej tak szybko i tak wyraźnie. To dobrze wróżyło.

...

Remus spoglądał na pochrapującą siostrę na kanapie w salonie. Westchnął, zamykając drzwi i kierując się w stronę kuchni, gdzie odbywało się już zebranie Zakonu.

- Witam - przywitał się Remus, skinąwszy najpierw na Dumbledore'a, siedzącego na końcu stołu. Przysiadł się obok Blacka, naprzeciw bliźniaków i pozostałych pełnoletnich Weasleyów.

- Jak ma się Suzanne? - spytał Albus, który nie miał jeszcze przyjemności widzieć się z dziewczyną.

- Jest nieźle, dyrektorze - mruknął Remus. - Chociaż mogło być lepiej. Na początku nie pamiętała nic, potem bliźniacy zanotowali u niej nagłe olśnienie, dzieki któremu przypomniała sobie część 7 roku. Od tamtgo czasu jednak nic nowego sobie nie przypomniała. Cały czas uczy się twarzy, ale nie wiąrze się z nami w jakiś głębszy sposób emocjonalny. Robi to bardziej z obowiązku.

- Nie pamięta swojej roli w Zakonie?

- Na razie nie ujawnialiśmy przed nią tej organizacji - wtrącił Moody. - Lupin powinna najpierw ogarnąć siebie, a dopiero później skupiać się na rzeczach ważnych. Chociaż jestem zdania, że powinna to zrobić jak najszybciej, aby mogła brać udział w misjach.

- Alastorze! - skarciła go Julia. - Zapewniam cię, że jej stan emocjonalny jest równej wagi albo nawet większej niż Zakon. Ona musi poczuć się członkiem Zakonu, a nie... jak to okreslił Remus, nauczyć się tego! Jeśli karzemy jej służyć Zakonowi, zdradzi przy pierwszej okazji.

- Nie ona... - wtrącił Black, zaciskając dłonie w pieści.

- Nie interesuje nas moralność, Syriuszu, a jej zgodzenie się z ideą Zakonu. Musi ją zrozumieć i przypomnieć sobie! - ciagnęła kobieta. - Jeśli nie poczuje tego, o co walczy, będzie mylić sojusznika z wrogiem. A stąd już tylko krótka droga do dostania się w sidła Voldemorta.

5 komentarzy:

  1. Kolejny świetny rozdział! Co prawda trafiło ci się kilka literówek i błędów ortograficznych, ale wydaje mi się, że wynika to po prostu z tempa w jakim pisałaś tę część. Szybka regeneracja pamięci Suz póki co mocno mnie zdumiewa, ale jestem ciekawa dalszego toku twojej historii.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje komentarze wywołują we mnie wiele radości. Dziękuję, że jesteś wraz z tą historią.
      ~Suzanne Lupin

      Usuń
    2. Cieszę się w takim razie, że tak to odbierasz :)

      Usuń
  2. Działam obecnie na dwóch frontach (blog + facebook) - jeśli nie miałabyś nic przeciwko, żebym w przyszłości wspomniała o twoim blogu na tej platformie, żebyś mogła trafić do nowej grupy potencjalnych czytelników, to daj mi proszę znać.

    W razie czego strona fb nazywa się Dzieci Starych Bogów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałabym nic przeciwko dzielenia się z innymi moim blogiem (w zasadzie to nawet wskazane). Dziękuję za taką propozycję :D
      Serdeczne pozdrowienia, Autorka ;)

      Usuń