sobota, 1 września 2018

Rozdział 105

Witam serdecznie we wrześniu!
Rozpoczynamy VIII Tom o opowieściach Suzanne i bliźniaków Weasley.
Zapraszam :)

Autorka

***
Miejsce gdzie materializm mieszał się z duchowością i znikał. Miejsce zupełnego opuszczenia i uczucia ciekawskich oczu wlepionych w ciało. Dezorientacja mieszana ze zrozumieniem świata. To miejsce było osobliwe w swojej pospolitości.

Bezbarwna mgła, w której mieniła się czarna tęcza, okalała szczelnie martwe ciało, w którym walczyła ostatnia iskra życia. Dusza była wyczerpana, ale świadomość zamienienia się w nicość sprawiała, że ta rozrywała od środka słabnący byt, każąc mu błagać Boga o każdy następny wdech zbawiennego tlenu.

Słabnące członki stykały się z zimną posadzką, od której promieniował żar. Powieki były zamknięte, a klatka piersiowa unosiła się z trudem - za głupia by pojąć, że kiedy się zatrzyma, to umrze. 

... 

George zacisnął dłonie w pięści, gdy drobne ciało Suzanne poruszyło się gwałtownie na łóżku przez mocniejsze ukłócie igłą. 

- Spokojnie. - Jak przez mgłę doszedł do niego głos starszej kobiety o rudych lokach i roześmianych oczach. Na jej twarzy pokrytej bruzdami starości malowała się mądrość podobna do tej Dumbledore'a. - Nic gorszego raczej jej już nie spotka. 

- Chyba że umrze - mruknął chłopak, przeczesując włosy ze zdenerwowania i przez to jeszcze bardziej mierzwiąc kasztanową czuprynę. Na jego słowa pani Julia przewróciła oczami. 

- Nie umrze - odparła z naciskiem na partykułę. - I zabraniam ci tak mówić! Duchy Ciemności czasem lubią spełniać takie przypuszczenia.

- One nie istnieją. - Czekoladowe spojrzenie Weasleya utkwiło w twarzy dziewczyny. Malował się na niej grymas bólu. Chłopak zaklął w duchu.

- Obyś miał rację. - George już nawet nie próbował się doszukać nutki sarkazmu w tym krótkim zdaniu.

- Julia! - W tej samej chwili do pomieszczenia wpadł zdyszany Black. - Dumbledore przyszedł. Chodź szybko... - Nagle urwał, gdyż jego spojrzenie skrzyżowało się ze zmizerniałą sylwetką starszego bliźniaka, siedzącego na parapecie. 

Rudzielec opierał się nogami o podłogę, a dłonie utrzymywał sztywno w zaciśniętych pięściach - z wyjątkiem oczywiście próby przeczesania włosów.

- Jestem w Zakonie. Nie musisz się tak przy mnie hamować, Black! - George syknął w końcu, zirytowany narastającym milczeniem. 

Black zacisnął usta w cienką linię. Ostatnio nie znosił wchodzić do tego pokoju bez wyjątkowo ważnego powodu. Za każdym razem czuł wtedy na sobie ostre spojrzenie tego rudzielca.

Weasley jego zdaniem bawił się ostatnimi czasy w Cerbera strzegącego jakiejś mistycznej krainy bądź anioła stróża. Tak czy inaczej stosunek chłopaka do jego osoby zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni i nic nie wskazywało na to, aby to miało uledz zmianie w najbliższym czasie. Nie po tym co stało się w Departamencie Tajemnic. 

Syriusz doskonale wiedział, że obecne położenie Lupin było częściowo jego winą.

Gdyby mógł cofnąć czas, nie pozwoliłby jej na tak szaloną próbę ratowania go. Z drugiej jednak strony czy on miał w ogóle szansę na powstrzymanie jej przed tym? Z perspektywy czasu dziwił się, że Suzanne nie wpadła na tą cholerną kurtynę. Pieprzona Bellatrix!

- Śmierciożercy połączyli się ze Snape'em Dostał od Niego pierwsze zadanie - powiedział Syriusz ze zrezygnowaniem, nie starając się nawet szukać jakichś wymówek. 

Mimowolnie zerknął na Suzanne, a następnie posłał Julii błagalne spojrzenie. 
"Chodź już" - Wykrzywiły się jego usta. 

Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, odkładając strzykawkę na szafce. Po chwili oboje opuścili pomieszczenie, czemu towarzyszyło ciche skrzypnięcie drzwi.

George westchnął ciężko. 

Nareszcie został z nią sam na sam! Zsunął się z parapetu i podszedł szybko do łóżka, gdzie przykucnął niepewnie i objął drobną dłoń dziewczyny. Złożył na niej delikatny pocałunek. Na bladej skórze rysowały się granatowe żyły. 

- Kurwa - syknął, pocierając kciukiem wnętrze jej wychudłej dłoni. 

Od ponad trzech tygodni był wściekły! Nieobecny. Tak jak ona starał się odseparować od wszystkiego. Rzucił sklep, dowcipy. Nawet brata! Przylgnął do parapetu w znienawidzonym domu Blacków i milczał, a cisza, jaka wtedy mu towarzyszyła, była od czasu do czasu zbawieniem albo torturą. Przerywał ją wtedy donośnym KURWA.

George czuł się winny, że nie potrafił uratować dziewczyny. Że nie dowiedział się w porę o bitwie i przybył za późno. Dokładnie w chwili uderzenia w dziewczynę magadą. 

Westchnął ciężko, kierując zmęczony wzrok na twarz Suzanne - zapadnięte oczy, dobrze zarysowane kości policzkowe i suche usta w kolorze starych śliwek. Wyglądała jak martwa i, gdyby nie słowa pani Julii i niknący oddech dziewczyny, zapewne by ją za taką miał. 

Czuł wyrzuty sumienia, które wrzynały się w jego kręgosłup i sprawiały wrażenie wiecznych. Do płuc dostawała się smoła sprowadzająca go w dół. Drżenie rąk skutecznie utrzymywało go w przekonaniu, że jego dusza jeszcze nie pochłonęła ciała i że niestety ta dziewczyna leży prawie martwa tuż obok!

A on nie może nic zrobić. 

Przełknął ślinę, opierając czoło na pościeli, nieopodal słabej dłoni Lupin. Zamknął oczy i starał się powtrzymać napływające łzy.

Rzadko udawało mu się zostać z Suz sam na sam. Zawsze jeszcze ktoś był w pomieszczeniu; czy to Remus, pani Julia, Nimfadora lub nawet Fred. Ten ostatni przychodził także ze względu na brata. Martwił się o obu przyjaciół, których dusze pałętały się obecnie w innej otchłani, przypominającej kształtem szarą strefę.

George wypuścił ze zrezygnowaniem powietrze z ust, czując nagle przyjemny dreszcz przechodzący przez ciało. Znał to uczucie aż za dobrze, by nie wiedzieć od czego zależy jego wystąpienie. Niepewnie uniósł głowę, aby w tej samej chwili zderzyć się z intensywnym błękitem kocich oczu. Instynktownie uśmiechnął się na ten widok, za którym tęsknił zdecydowanie za długo, lecz po chwili uśmiech ustąpił miejsca zaskoczeniu. George starał się wychwycić z tego spojrzenia coś więcej niż tylko kolor.

Zamiast spodziewanej irytacji, drwiny czy złości dostrzegł w źrenicach nicość - czyli coś czego jeszcze nigdy w nich nie zastał.

Na twarzy chłopaka nagle zawitało niedowierzanie, gdyż zrozumiał, że to nie jest fatamorgana. Lupin patrzyła na niego naprawdę!

- Suzanne - wydał z siebie ochrypłym z wrażenia głosem.

- Suzanne...? - powtórzyła za nim dziewczyna jak echo, lekko mrużąc oczy. Wyglądała tak niewinnie. Zbyt niewinnie jak na nią.

Z chwilą usłyszenia jej głosu, wszystkie negatywne emocje opuściły umysł chłopaka. George poczuł nagły przyrost energii i pierwsze, na co sie zdobył, było podniesienie się i szczelne objęcie drobnego ciała dziewczyny.

- Ty żyjesz! - rzekł z zachwytem, czując, że Lupin zaczyna wyrywać sie z jego uścisku.

Poluźnił objęcia, aby po chwili odsunąć się od niej całkowicie. Teraz to na jej twarzy malowało się zaskoczenie.

Suzanne spięła sie w sobie, czując ulgę po wydostaniu sie z objęć rudego chłopaka. Dreszcz, ktory ją przeszył wraz z jego dotykiem na skórze, nie pozwolił jej pozostać temu obojętną. Objęła dłońmi swoje kościste ramiona i odsunęła się najdalej, jak mogła od tego człowieka.

- Kim jesteś? - mruknęła, lustrując go uważnie. Był wysoki, szczupły, a na jego twarz patrzyło się z przyjemnoscią. Nie mogła poruwnać jego urody do żadnej, z jaką się spotkała... Zmarszczyła brwi.

Prosty nos, zgrabnie wykrojone usta i te mlecznoczekoladowe oczy wyzwoliły w niej chęć ufania mu.

- Cholernie dobrze mieć cię wsród żywych - George pokręcił głową z rozbawieniem, cały czas nie mogąc się nasycić jej widokiem. - Już zaczynałem tęsknić za tym twoim czarnym humorem. - Posłał jej oko, pozwalając się zalać falą pozytywnej energii.

Teraz wszystko miało wrócić do normy. W jego życiu znow miała pojawić sie ta irytująca Lupin, ktorej w tamtej chwili po stokroć chciał za to podziękować.

Dziewczyna przełknęła ślinę.

- Ale... - mruknęła koślawo. - Ja naprawdę nie wiem, kim jesteś. - Przygryzła policzki od wewnątrz. - Powinnam? - Poczuła dziwny kurcz w żołądku.

Z twarzy chłopaka spełznął uśmiech.

Straciła pamieć albo cholernie dobrze udawała! Bał sie tych myśli i niestety skłaniał się do pierwszej z nich.

- Jesteśmy przyjaciółmi - wykrztusił w końcu, a przełyk dziewczyny zacisnął się w supeł.

Nawiedziły ją cholerne wyrzuty sumienia i współczucie względem niego. W jego oczach widać było desperację.

- Przepraszam, ale naprawdę cię nie pamiętam - wydała z siebie cichym, delikatnym głosem. Przygryzła dolna wargę ze zmieszaniem; dla George'a był to ewidentny dowód na jej prawnomówność.

Wziął głęboki wdech do płuc i odsunął się od niej na kilka kolejnych centymetrów.

- George Weasley - mruknął, wystawiajac dłoń w jej kierunku.

Patrzył na Suz zbolałbym wzrokiem, starajac się nie okazywać jej swojego strachu, co do nadchodzącej przyszłości. Po chwili poczuł na swojej skórze delikatną dłoń dziewczyny.

- Suzanne... - Dziewczyna zawahała się nagle. Przez jej ciało przeszedł kolejny
dreszcz. Dotyk chłopaka działał na nią niezwykle intensywnie.

- ...Lupin - rzekł za nią miękkim głosem. Ponownie przeszły ją ciarki. Tym razem przyjemne. Jej nazwisko w wargach chłopaka bardzo przypadło jej do gustu. 

6 komentarzy:

  1. Starałam się nie mieć nadziei co do przeżycia Syriusza i teraz mam bardzo miłą niespodziankę, no i co za nagły zwrot akcji! Brakowało mi tej historii i mam naprawdę duży apetyt na jej dalsze losy.
    Mam nadzieję, że dobrze odpoczęłaś przez ten miesiąc ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę, że się nie zawiedziesz ;)
      Pozdrawiam ;* Autorka

      Usuń
  2. Doczekałam się!!! :))) A oczywiście rozdział jak zawsze świetny i zaskakujący :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;* Powodzenia w dotrwaniu do końca ;D

      Usuń
  3. Wiele lat minęło odkąd ostatni raz czytałam historię tworzoną na potrzeby bloga i muszę przyznać, że powrót w te realia, za pomocą twojej opowieści jest naprawdę udany :) Bardzo podoba mi się to, jak prowadzisz bohaterów i głębia, jaką nadajesz ich postaciom. Świetna robota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak pozytywną opinię ;* Bardzo się cieszę, że zatrzymałaś się dłużej na moim blogu.
      Pozdrawiam serdecznie, Autorka.

      Usuń