piątek, 5 stycznia 2018

Szklana Kula


Ten rozdział jest zdecydowanie inny od pozostałych, gdyż to nie Suzanne będzie opowiadała nam o wydarzeniach i to nie ona będzie najważniejszą postacią :)

Mam nadzieję, że taka forma przypadnie Wam do gustu...

***

W ciemnym gabinecie, którego głównym źródłem światła były gorące płomienie ognia, rozbrzmiewały ciche dźwięki tykania zegara wiszącego na jednej z czterech, burgundowych ścian. Pomieszczenie zostało utrzymane w bardzo chłodnym stylu, a osoba, do której należało, musiała być silna i zdyscyplinowana.

Surowość pokoju przełamywały jednak świece stojące na pobliskiej bukowej komódce. I nie tylko one. Ręcznie robiona serwetka znajdująca się za szkłem jednego z obrazów była pamiątką niezwykle sentymentalną, zapewne ważną dla właścicielki. Wrażliwą naturę osoby mającej ten gabinet zdradzało także wkomponowane w wielką biblioteczkę zdjęcie, ukazujące przystojnego mężczyznę stojącego wśród bujnej roślinności jakiegoś ogrodu.

Wiele rzeczy można było powiedzieć o Minerwie, a uczniowie niewątpliwie przykleili jej łatkę osoby niewzruszonej, ale jedną z osób znających jej wrażliwą naturę był Albus Dumbledore. Jej dozgonny przyjaciel jeszcze z czasów, gdy świat zdawał się niezagrożony, a czarna magia była trudno dostępna w zakazanych księgach. Były to czasy, kiedy jeszcze Voldemort nie był znany pod swoim mrożącym krew w żyłach imieniem. Wtedy znano go powszechnie jako Tom Riddle.

Człowiek ten zniszczył idealny świat magii, a pokonanie go zabrało czarodziejom wiele energii. Niestety na obecnych czasach postanowiła zawiesić się chmura z mocą tego czarnoksiężnika. I w najmniej spodziewanym momencie zaczęła atakować.

A uderzyła ze zdwojoną siłą. Jej ofiarą padli niektórzy uczniowie Hogwartu.

Jednak dopiero dzisiaj Minerwa zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Ze zniecierpliwieniem patrzyła w płomienie ognia, które dzisiaj wydawały się wyjątkowo niespokojne i wyczekiwała charakterystycznego stukania w drzwi. Kobieta miała ogromną nadzieję, że Albus rozwieje jej wszystkie wątpliwości. Zawsze służył jej poradą, a jego mądrość owiewała jej serce spokojem.

- Witaj, Minerwo - W pomieszczeniu rozległ się głos mężczyzny, w którym tak dobrze było wychwytywalne doświadczenie. - Wybacz, że nie pukałem, ale sytuacja wymaga od nas łamania pewnych reguł, jakie narzuca nam savoi-vivre.

Kobieta nie odpowiedziała. Skinęła jedynie głową ze zrozumieniem i podeszła do swojego biurka, gdzie Albus ruchem ręki wyczarował trzy filiżanki herbaty.

- Przepraszam też, że wcześniej cię nie uprzedziłem, ale będziemy mieć jeszcze jednego gościa - powiedział uprzejmie Dumbledore i zamieszał napój łyżeczką. Następnie upił z niego łyk.

Minerwa zmarszczyła lekko czoło.

- Kto jeszcze miałby być zamieszany w tę sprawę? - spytała z wyczuwalną nutą pretensji w głosie. - Przecież mówiłeś mi, że Snape już wie o wszystkim!

- To nie będzie Severus, kochana. - Mężczyzna uśmiechnął się przyjemnie. - Ale nasz gość ma bardzo wiele wspólnego z tą sprawą. - Upił kolejnego łyka ciepłego napoju.

- Rozumiem - przytaknęła i wiedząc, że Albus nie powie jej ani słowa więcej do czasu przybycia gościa, poczęstowała się herbatą.

Ciepła ciecz wcale nie ułagodziła wątpliwości kobiety, dlatego już miała zwrócić się do Albusa, aby podzielić się z nim swoimi obiekcjami dotyczącymi obecnych wydarzeń, gdy w tej samej chwili płomienie w kominku zgasły, by po chwili pojawić się znowu w odcieniach ciemnej zieleni i granatu.

Z ognia zaczynała powoli wynurzać się postać, która przypominała kobiecie kogoś, kogo ta bardzo dobrze znała.

Gdy ostatki osobliwych płomieni zniknęły, a w kominku z powrotem tliły się czerwone iskierki, tuż przed Albusem i zdziwioną kobietą stał mężczyzna, którego ta nie miała przyjemności spotkać przez wiele lat. Bardzo postarzał się od ich ostatniego spotkania. Jego dawniej brązowe włosy zostały przyprószone siwizną, a na poważnej jak zwykle twarzy pojawiły się kolejne blizny. Z sylwetki zdecydowanie zmizerniał. Miał na sobie za dużą marynarkę z kilkoma łatami na podszewce, a jego spodnie były umazane błotem przy mankietach nogawki. Jedynie jego zielone oczy zdawały się nie ulec zmianie. Cały czas Minerwa dostrzegała w nich serdeczność, skromność i szacunek względem niej i Dumbledore'a.

- Dobry wieczór, Remusie. Punktualny jak zawsze. - Przywitał Dumbledore przybysza, na co ten skinął lekko głową.

- Witaj, Dumbledorze, profesor McGonagall. - Nachylił się także w jej stronę. - Mniemam, że jest powód tak nagłego wezwania mnie do Hogwartu? - przeszedł od razu do rzeczy.

Kobieta uśmiechnęła się. Pamiętała go z czasów szkolnych, gdzie chłopak wykazywał swoim zachowaniem ogromną dojrzałość. W przeciwieństwie do swoich zwariowanych przyjaciół, którzy cały czas byli na próżno uczeni odpowiedzialności.

- Tak. Jak zapewne wiesz, w Hogwarcie zdarzają się ostatnimi czasy nieciekawe wypadki, którym ulegają uczniowie - powiedział Dumbledore, gdy Remus usiadł przy stole.

- Masz na myśli otwarcie Komnaty Tajemnic? - spytał mężczyzna dla pewności. - Moja siostra mi o tym wspominała, nie sądzę by było to związane z powrotem Sami Wiecie Kogo. On nie byłby tak nieostrożny, a to co się dzieje w Hogwarcie odbija się wielkim echem w ministerstwie.

- Też mamy taką nadzieję, Remusie - przyznał Albus. - Jednak nie to było powodem, dla którego cię wezwałem. - Zrobił chwilową przerwę, aby upić herbaty, po czym dodał spokojnie. - Chodzi o Suzanne.

Na twarz mężczyzny momentalnie wkradł się niepokój.

- Została spetryfikowana? - spytał Lupin z desperacją w głosie i wstał tak nagle z krzesła, że to upadło na podłogę.

- Nie, Remusie, Suzanne nic się nie stało. Usiądź i napij się herbaty - stwierdził stoicko Albus i podał mężczyźnie filiżankę napoju, ruchem ręki podnosząc przy tym krzesło.

Remus upił z niej sporego łyka, ale nie usiadł przy dawnych profesorach.

- W takim razie co... - zaczął, lecz Minerwa mu przerwała.

- Obawiamy się, że ktoś jej zagraża - powiedziała, a w jej oczach pojawił się cień współczucia.

- Zagraża? - powtórzył. - Niby w jaki sposób? Kto chciałby...

- Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że na początku września twoja siostra otrzymała artykuł z Proroka Codziennego, opisujący zdarzenia z Woodcrafta.

- Kto to był? - zapytał desperacko Remus.

Mężczyzna nagle poczuł, że mur, który budował tyle lat wokół Suzanne, aby była bezpieczna, teraz się wali, a on nie może przy niej być. Bezsilność ogarnęła go od środka, a on poczuł się bezradny wobec tego świata po raz kolejny. Najpierw, gdy został wilkołakiem, potem gdy jego rodzice zginęli. Śmierć ukochanych przyjaciół i zdrada Blacka miała być gwoździem do trumny, ale teraz zdał sobie sprawę z tego, że jego życie trwa nadal i nie przestaje rzucać mu kłód pod nogi.

- Niestety tego nie wiemy - odparł Dumbledore i ruchem ręki napełnił znów wszystkie filiżanki herbatą. - Panowie Fred i George Weasley mieli zamiar znaleźć winowajcę, ale im się to nie udało.

- Po szkole kręci się osoba, która jest odpowiedzialna za podrzucenie Suzanne artykułu o tragicznej śmierci jej bliskich, a wy nie wiecie, kto to jest? - wybuchnął Remus. - Co dokładnie było napisane w tym szmatławcu? Pewnie teraz myśli, że to ja stałem za tą napaścią na Woodcrafcie.

- Obawiam się jednak, Remusie, że Suzanne  zachowała jeszcze resztki rozsądku i nigdy nie byłaby w stanie uwierzyć w takie brednie. Poza tym, ten artykuł nie dał jej wielu informacji ,a  jego forma była bardzo cenzuralna. - Podał mężczyźnie rzeczony artykuł.

Remus wziął go niepewnie w ręce i szybko przebadał go wzrokiem, jednakże chłonąc każde słowo linijka po linijce. Przeczytanie go zajęło mężczyźnie niewiele czasu, co jednak ani trochę go nie uspokoiło.

- Co to znaczy? - spytał po raz kolejny.

- Obawiamy się, że osoba odpowiedzialna za otwarcie Komnaty Tajemnic jest także winna podrzucenia Suzanne artykułu.

- A kto mógł otworzyć Komnatę? Dziedzic Slytherina, to jasne, ale... Podejrzewacie kogoś?

- Cóż. - McGonagall zrobiła strapioną minę. - Obawiamy się, że Harry Potter może być jego pra pra pra wnukiem.

- Harry? - powtórzył Remus, siadając w końcu na krześle przez nadmiar wrażeń. Upił łyka herbaty ze zdenerwowania. - To niemożliwe, przecież to syn Jamesa i Lily, on nie byłby do tego zdolny.

- Rozumiemy twoją postawę Remusie, ale musimy patrzeć na fakty - powiedziała McGonagall. - A fakty są takie, że Harry znajdował się w miejscach wszystkich ataków.

- To jeszcze o niczym nie świadczy - stwierdził Remus.

- Jest wężousty.

- Harry by tego nie zrobił.

- Ale Harry przebywał w bibliotece w czasie, gdy Suzanne znalazła ten podrzucony artykuł - powiedział Dumbledore twardym głosem. - To on wraz z Ronem i Hermioną przebywał w dziale, gdzie później znaleźliśmy gazetę z uszkodzoną stroną, której fragment trzymasz w ręce, Remusie.

 ***
Co myślicie o zmianie narracji? Podzielcie się spostrzeżeniami w komentarzach
Autorka :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz