10 września 1978 r.
Na ulicy
Woodcrafta ostatnie źródła światła powoli gasły. Cisza panująca tam wydawała
się niezwykle delikatna, a nawet najlżejszy szmer odbijał się w niej echem.
Jednak spokój tego wieczora miał zostać na zawsze zburzony przez ledwo
słyszalny szelest teleportacji. Na drodze pojawiła się wysoka, zakapturzona
postać, która po chwili skierowała się do domu numer 14, w którym mieszkała
rodzina Lupinów.
Tajemnicza sylwetka stanęła przed budynkiem, przyglądając się lokatorom, którzy byli nieświadomi zbliżającego się zagrożenia. Znajdując się na ganku domu, wyciągnęła różdżkę i wyszeptała: "Alohomora". Drzwi lekko skrzypnęły, ale nie na tyle głośno, by mieszkańcy zorientowali się co do czyjejś obecności.
Postać usłyszała kroki zmierzające w swoją stronę i w gotowości na rzucenie zaklęcia niewybaczalnego przysunęła się do ściany. Po chwili do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna w średnim wieku, z lekko siwiejącą czupryną, więc ta bez chwili wahania wystrzeliła w niego strużkę zielonego światła, poprzedzając ją słowami: Avada Kedavra. Mężczyzna trafiony zaklęciem runął na ziemię, robiąc tym samym niepotrzebny hałas. Po chwili w salonie dało się słyszeć czyjeś głosy, a następnie ogłuszający krzyk kobiety, na widok martwego ciała małżonka. Nieproszony gość nie widział dalszej potrzeby w ukrywaniu się, więc wyszedł z kryjówki z różdżką skierowaną w młodego chłopaka Remusa - syna zmarłego. Remus rozpoznał w tajemniczej postaci śmierciożercę. Trzymał pewnie różdżkę w dłoni, gotowy do rzucenia najpodlejszego zaklęcia i nim się obejrzał w jego stronę poleciało kilka klątw niewybaczalnych, które na szczęście chybiły, a przez to w salonie Lupinów rozpoczęła się zacięta walka.
Tajemnicza sylwetka stanęła przed budynkiem, przyglądając się lokatorom, którzy byli nieświadomi zbliżającego się zagrożenia. Znajdując się na ganku domu, wyciągnęła różdżkę i wyszeptała: "Alohomora". Drzwi lekko skrzypnęły, ale nie na tyle głośno, by mieszkańcy zorientowali się co do czyjejś obecności.
Postać usłyszała kroki zmierzające w swoją stronę i w gotowości na rzucenie zaklęcia niewybaczalnego przysunęła się do ściany. Po chwili do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna w średnim wieku, z lekko siwiejącą czupryną, więc ta bez chwili wahania wystrzeliła w niego strużkę zielonego światła, poprzedzając ją słowami: Avada Kedavra. Mężczyzna trafiony zaklęciem runął na ziemię, robiąc tym samym niepotrzebny hałas. Po chwili w salonie dało się słyszeć czyjeś głosy, a następnie ogłuszający krzyk kobiety, na widok martwego ciała małżonka. Nieproszony gość nie widział dalszej potrzeby w ukrywaniu się, więc wyszedł z kryjówki z różdżką skierowaną w młodego chłopaka Remusa - syna zmarłego. Remus rozpoznał w tajemniczej postaci śmierciożercę. Trzymał pewnie różdżkę w dłoni, gotowy do rzucenia najpodlejszego zaklęcia i nim się obejrzał w jego stronę poleciało kilka klątw niewybaczalnych, które na szczęście chybiły, a przez to w salonie Lupinów rozpoczęła się zacięta walka.
- Uciekaj, już! - wrzasnął chłopak do matki, ale w tej samej chwili
dobiegło do niego czerwone światło. Przeszył go potworny ból, a następnie
wypełnił każdą komórkę jego ciała. Upadł na posadzkę, zwijając się z rozdzierającego cierpienia. Jego
oprawca, korzystając z okazji, rzucił w kobietę Crucio, na co ona lekko pisnęła,
a następnie bezwładnie osunęła się po ścianie. Spojrzała na syna i ze łzami w
oczach wychrypiała:
- Opiekuj się Suzanne, proszę. - Po czym jej oczy zamknęły się na
zawsze.
Remus wtedy poczuł ogromną pustkę w
sobie. Z przerażeniem spojrzał na zamaskowaną postać, na co ona uśmiechnęła
się do niego chytrze. Wtedy usłyszał cichy płacz dziecka. Na jego twarz wkradło
się jeszcze większe przerażenie. Przezwyciężył ból, dopadł do różdżki i skierował ją w stronę
mordercy. Rzucił w postać najpierw jednym, a następnie drugim zaklęciem. Znowu
zaczęła się walka. Gdy chłopak był już na skraju wytrzymałości, rzucił w stronę
przeciwnika zaklęciem rozbrajającym. Teraz on był górą. Chwycił jeszcze mocniej różdżkę w celu zadania ostatecznego ciosu, ale wtedy postać teleportowała się.
Remus podbiegł szybko do wciąż płaczącej siostry, wziął ją delikatnie
na ręce, po czym teleportował się do Kwatery Głównej Zakonu.
Wiedział, że teraz wszystko się zmieni.
Czekam z niecierpliwością na rozdział I! I proszę cię dodaj zdjęcia jak Suzanne Rose mogłaby wyglądać :P
OdpowiedzUsuńDziękuję za przeczytanie pierwszego wpisu. A co do wyglądu Suzanne jeszcze pomyślę, lecz nie jestem przekonana ze względu na to, że nie chcę narzucać czytelnikom konkretnej osoby, która ma się wcielić w jej rolę. Ale przemyślę sprawę, dzięki za pomysł.
UsuńPozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz
Autorka:-)
Kurczę, czekam na I rozdział :) fajnie zaczęłaś, zobaczymy co potem
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podoba Ci się moja praca. Obiecuję tego nie zepsuć. Dziękuję za komentarz.
UsuńPozdrawiam
Autorka :-)
Miło to czytać, bardzo dziękuję za komentarz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Autorka :-)
to będzie ciekawe, będę na bieżąco z rozdziałami <3
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ci się podobało. Obiecuję nie zawieść. :)
UsuńPozdrawiam, Autorka:)